Witajcie!
Do zakupu balsamu Planeta Organica z serii Afryka skłoniły mnie poszukiwania "idealnej odżywki na co dzień". Co rozumiem przez to pojęcie? Od "codziennej odżywki" nie oczekuję efektu mocnego odżywienia jak po masce, ma ona przede wszystkim za zadanie nawilżyć włosy, sprawić, że będą ładnie prezentować się wizualnie oraz ułatwić ich rozczesywanie. Ważne jest dla mnie również, by posiadała naturalny skład bez silikonów (przestałam się ich bać, stały się one uzupełnieniem mojej pielęgnacji, zwłaszcza zimą i upalnym latem, jednak na co dzień niezawsze potrzebuję ich wsparcia, szczególnie wtedy, kiedy nie narażam włosów na uszkodzenia mechaniczne, chodzę w związanych włosach i pogoda jest dla nich łaskawa). Bardzo mile widziane przeze mnie również byłoby to, żeby włosy prezentowały się dobrze wizualnie po odżywce nałożonej po uprzednim umyciu włosów łagodnym szamponem na długości (co jest dla mnie niezwykle trudne do osiągnięcia bez metody OMO).
Opis producenta:
Balsam do włosów farbowanych zawiera 12% organicznego oleju arganowego dzięki czemu doskonale nawilża skórę głowy, wzmacnia i regeneruje zniszczone włosy, przywraca im naturalną siłę i blask.
Skład:
Skład: Aqua with infusion of Organic
Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Olea
Europaea (Olive) Leaf Extract, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium
Chloride, Cetrimonium Chloride, Tocopheryl Acetate, Parfum, Guar
Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid,
Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid.
Opakowanie:
Ładne, ale niezbyt funkcjonalne. Zaciekawiło mnie, gdyż pierwszy raz spotkałam się z prostokątną i "kanciatą" butelka, która szczerze mówiąc, wizualnie mi się podoba i fajnie wygląda na łazienkowej półce. Problem pojawia się podczas użytkowania, opakowanie jest wykonane z twardego plastiku, ciężko wydobyć z niego odżywkę, najlepiej postawić ją na półce do góry nogami (plusik za to, że nakrętka to umożliwia), martwi mnie jednak to, jak wydobędę z niej resztkę odżywki. Niestety nie potrafię zdjąć całkowicie nakrętki, przez co niemożliwe będzie dokładne wypłukanie wodą z opakowania resztek produktu.
Zapach:
Chemiczno-orientalny. Nie podoba mi się, ale też nie drażni.
Konsystencja i wydajność:
Odżywka rzadka i mało wydajna. Podczas aplikacji miałam wrażenie, że
produkt wchłania się w włosy, nakładałam niebotyczną ilość, a i tak nie było go
czuć na włosach. W końcu postanowiłam aplikować go w zwykłej ilości i
nie widzę różnicy po tym, czy nałożę jej tonę, czy tylko trochę.
Cena:
Przystępna, choć szału nie robi, zwłaszcza przy niskiej wydajności. W sklepach internetowych balsam w regularnej cenie kosztuje 16-17 zł za 250 ml i cena ta moim zdaniem jest stanowczo zbyt wysoka, choć często jest w promocji i można go nabyć za ok. 13 zł, natomiast w sklepach zielarskich kosztuje ok. 14 zł.
Skład:
Bardzo dobry. Wysoko w składzie znajdziemy organiczny olej arganowy,
olej z pestek moreli i ekstrakt z liści drzewa oliwnego.
Działanie:
Balsam sprawdził się u mnie w metodzie OMO jako drugie "O". Włosy były
miękkie, nawilżone i jednocześnie nieobciążone. Tym sposobem świetnie
zastąpił odżywkę Garniera Awokado i Kriate, która sprawdzała się na
początku włosomaniactwa, później jednak włosy nie reagowały na nią
dobrze nawet w formie drugiego "O". Solo balsam się u mnie nie
sprawdził, po oczyszczeniu całej długości włosów szamponem i nałożeniu
na nie balsamu, włosy były słabo nawilżone, źle się rozczesywały i
wizualnie prezentowały się nieładnie. Myślę, że na suchych i zniszczonych
włosach balsam się nie sprawdzi, jednak zdrowym, niewymagającym włosom z obniżoną porowatością powinien podołać.
Podsumowanie:
Czy kupię tą odżywkę ponownie? Tak, jeśli nie znajdę nic lepszego ;)
Zamierzam ją stosować do metody OMO lub tuningować
półproduktami. Rozczarowało mnie to, że balsam kompletnie nie sprawdza
się u mnie w metodzie MO dlatego zamierzam kontynuować poszukiwania "idealnej odżywki na co dzień" :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz