W tym poście chciałabym opisać to, jak "włosomaniactwo" wpłynęło na zmiany w innych dziedzinach mojego życia. Otóż "włosomania" miała wpływ nie tylko na moją zmianę w sposobie dbania o włosy, ale również pociągnęła za sobą lawinę zmian w pielęgnacji całego ciała oraz spowodowała przeformułowanie mojego dotychczasowego myślenia w kwestii dbania o wygląd. Chcę podkreślić, że są to tylko i wyłącznie MOJE PRZEMYŚLENIA i nie stanowią żadnych zaleceń.
Przez długi czas sądziłam, że posiadanie długich, lśniących i zdrowych włosów w moim przypadku jest niemożliwe. Pamiętam moment, kiedy spotkałam dziewczynę o długich do talii, lśniących włosach ze zdrowymi końcówkami. Pomyślałam sobie wtedy, że niemożliwym jest posiadać tak długie włosy i nie móc doszukać się na nich ani jednej rozdwojonej końcówki. Stwierdziłam, że ta dziewczyna musi używać jakichś niewiarygodnie drogich i trudno dostępnych kosmetyków, na które mnie nie stać. Myliłam się, oj bardzo się myliłam myśląc, że tylko to, co drogie uleczy moje włosy.
Dzięki włosomanii zrozumiałam, jak ważny jest powrót do korzeni, czyli do stosowania prostych i naturalnych składników, które w większości są dostępne w naszej kuchni, czy w ogródku. Nauczyłam się czytać składy i doznałam niemałego szoku odkrywając, iż np. serum z olejem arganowym nie zawiera praktycznie wcale tego składnika, gdyż znajduje się na końcu składu. Od tej pory nie kupię żadnego produktu bez przyjrzenia się jego etykiecie ze składem. Umiejętność odczytywania tego, co w rzeczywistości znajduje się w danym produkcie, pozwala mi na bardziej świadomy zakup nie tylko produktów kosmetycznych, ale również żywności, czy chemii wszelkiego rodzaju. Podczas dokonywania zakupów zwracam szczególną uwagę, aby produkt zawierał jak najmniej zbędnej chemii, konserwantów, chemicznych barwników itp.
Któregoś dnia znajoma podarowała mi nasiona truskawki, kupione w sklepie naturalne-piekno.pl, mające właściwości peelingujące i sprawdziły się one cudownie w tej roli. Nagle olśniło mnie, pomyślałam że niepotrzebnie zaopatruje się w drogeryjne maseczki, skoro mogę korzystać z tak prostych i wydajnych półproduktów. Odkryłam glinki, którymi zastąpiłam całkowicie maski z saszetek, hydrolaty, olejowanie twarzy itp. oraz zaczęłam produkować w domowym zaciszu balsamy, kremy, pomadki. Efekty? Jak dla mnie są spektakularne. Dopiero po użyciu domowej produkcji balsamu przekonałam się, co znaczy mieć NAPRAWDĘ nawilżoną skórę. Zaniechałam stosowania sklepowych kremów na rzecz olei, masła shea i kemów domowej roboty, a skóra twarzy stała się niewiarygodnie gładka, pozbyłam się również drobnych zmarszczek spowodowanych przesuszeniem skóry. Dobre nawilżenie cery mieszanej, której jestem posiadaczką, ograniczyło produkcję sebum, przez co mniej się świecę.
Kolejną zmianą, jaką dostrzegłam, jest zanik reakcji alergicznych.Wcześniej miałam problem z opuchniętymi powiekami i nie mam tutaj na myśli lekko podpuchniętych oczu po nieprzespanej nocy, lecz wygląd jak po walce bokserskiej - dwa banany zamiast powiek. Takie alergie zdarzały mi się początkowo kilka razy w ciągu roku, w krytycznym momencie parę razy w miesiącu, do tego stopnia, że wstydziłam się wyjść z domu i rezygnowałam z zajęć na uczelni. Konsultowałam się z lekarzem pierwszego kontaktu i okulistą, za każdym razem dostawałam drogie krople, a problem wracał. Lekarze nie potrafili mi pomóc, jednym z zaleceń, jakie usłyszałam, było ograniczenie picia gazowanych napojów (nie piłam i nie piję ich wcale, bo po prostu nie lubię). Po zmianie kosmetyków do twarzy problem zniknął :-) Oczywiście nie od razu, ale obecnie nie mam wcale problemu z alergiami. Tuszu i kredki używam od lat tej samej marki, dlatego zmiany upatruję się właśnie w dobrym nawilżeniu cery, a w szczególności okolic oczu. Jeśli już poruszyłam wątek makijażu, to warto wspomnieć, iż drogeryjne "malowidła" zamieniłam na kosmetyki mineralne, z których jestem niesamowicie zadowolona.
Mam nadzieję, że post ten przybliżył Wam choć trochę, z czego wynika moje zainteresowanie naturalną kosmetyką. Swoje wpisy na blogu zamierzam przeplatać postami z informacjami o naturalnych półproduktach oraz przepisami na to, co można z nich stworzyć, nie tylko w ramach pielęgnacji włosów, ale również całego ciała.
Bardzo ciekawe przemyslenia :-)
OdpowiedzUsuń