Pewnie znudziło Wam się oglądanie lśniącej tafli, dlatego dziś dla odmiany Bad Hair Day, czyli nieodłączna część włosowego świata ;-) Takie dni dopadają mnie kilka razy w miesiącu, zwłaszcza kiedy testuję nowe produkty. Na początku włosomaniactwa dni, podczas których moje włosy się buntowały zdarzały mi się bez przerwy, nawet kiedy kondycja włosów znacznie się poprawiła. Nie potrafiłam odgadnąć czego aktualnie potrzebują i do tej pory płatają mi psikusy, dlatego radzę początkującym włosomaniaczkom, nie poddawajcie się! Uważnie obserwujcie, nawet prowadźcie włosowe zapiski przez jakiś czas, a z czasem Wy i Wasze włosy zaczniecie współpracować ;) Nie zniechęcajcie się też idealnymi zdjęciami włosowych blogerek, gdyż nie powinny one stanowić źródła kompleksów, lecz motywację. Wiadomo również, że na zdjęciach uwieczniony jest tylko "moment", wątpię by którakolwiek z blogerek fotografowała włosy bez ich uprzedniego rozczesania, co już znacznie wpływa na ich wygląd na fotkach, jednak przez resztę dnia włosy plączą się, kołtunią, ocierają o ubrania,zbierają kurz i zanieczyszczenia, są targane wiatrem, przetłuszczają się, strączkują itd. Myślę, że w większości właśnie takimi "sponiewieranymi codziennością" widzą je na co dzień nasi znajomi, rodzina i my same :-)
Po tym bardzo długim wstępie przejdę wreszcie do opisu mojej NDW. Tym razem w roli głównej wystąpiła szara glinka, którą zakupiłam w sklepie naturalne-piekno.pl.
1. Na godzinę nałożyłam na włosy na całej długości mój ulubiony olej lniany
2. Umyłam włosy szamponem Love2mix z papryczką chilli i osuszyłam je ręcznikiem
4. Spłukałam i na kilka minut nałożyłam odżywkę Timotei na włosy na długości
Ocena włosów wykonana przy pomocy stworzonej przeze mnie skali:
O-1,5 ; N-1 ; R-0 ; D-0,5 ; S-2 ; W-0,5
Suma = 5,5/12
Podsumowanie NDW
(Zdjęcie z flashem i w świetle dziennym)
Dzisiejszej NDW raczej nie zaliczę do udanych ;) Od dłuższego czasu planowałam wypróbować glinkę na włosach, gdyż świetnie sprawdza się na mojej twarzy w formie maseczki. Bałam się jednak, że glinka przesuszy mi włosy dlatego zdecydowałam się na użycie bardzo łagodnego szamponu oraz emolientowej odżywki, która przeważnie nieco obciąża moje włosy, stąd "efekt push up" został zmniejszony. Niepotrzebnie nałożyłam również glinkę na całą długość włosów, myślę że podczas spłukiwania maseczki glinka tak czy inaczej osadziłaby się na całej długości włosów, ale proszek może nie byłby tak bardzo wyczuwalny. Włosy strasznie się plątały, ciężko było sunąć szczotką po nich, dlatego cały czas nosiłam je zaplecione w warkoczu, który swoją drogą prezentował się całkiem nieźle i wydawał mi się bardziej ciężki :p Zamierzam dać glince jeszcze jedną szansę ze względu na jej działanie na skalp. Włosy były odbite od nasady, jednak nie zauważyłam niestety efektu zmniejszonego przetłuszczania. Właściwie to miałam ochotę zmyć glinkę od razu po wysuszeniu włosów, jednak powstrzymałam się po to, by przekonać się, czy ograniczy ona przetłuszczanie. Poczułam ulgę, kiedy na drugi dzień wreszcie umyłam włosy :-)